Jarek Portacha

Jarek Portacha –  Jakiś czas temu świętował 40 urodziny, ale kiedy spotkacie go na ulicy nie uwierzycie, że trzecią liczbą roku jego urodzenia jest liczba 7. Wysoki, dobrze zbudowany wygląda jak rasowy sportowiec i kompletnie nie wygląda na swój wiek. Pomimo swoich  fizycznych możliwości, nigdy nie trenował na poważnie żadnego sportu i można powiedzieć, że dopiero teraz, jako człowiek dorosły spełnia swoje sportowe marzenia. Na wspomniane jubileuszowe urodziny jego rodzina spełniła jedno z największych, dając mu w prezencie profesjonalny rower szosowy. Cieszył sie jak dziecko i nic dziwnego, bo marzył o takim rowerze od 30 lat. Urodził się w Wołominie i jak sam mówi to jest jego miejsce. Tu się wychowywał, uczył i dorastał. Choć nie było łatwo to oparł się wszystkim pokusom i zagrożeniom jakie to miasto nisoło ze sobą w latach 90 tych, w swojej niełatwej historii. Kiedy lepiej poznacie Jarka sami przekonacie się czemu się tak stało. Jest to człowiek zdecydowany, o mocnym charakterze, a z drugiej strony obdarzony gołębim sercem i spokojnym usposobieniem. Niezwykle pracowity (ogarnia dwa etaty), ale przede wszystkim skupiony na swojej rodzinie i wychowywaniu trójki cudownych dzieci: Szymona, Małgorzaty i Michalinki. Niezmiennie i szaleńczo zakochany w swojej żonie Monice, co podkreśla na każdym kroku. W wolnych chwilach domator, który lubi spędać czas w domu, w swoim ogrodzie lub spacerując z psami. Zanim dołączył do Zabieganego Wołomina biegał już 3 lata, a wcześniej przez dwa lata niemal codziennie jeździł na rowerze.

 Kiedy dołaczyłeś do Zabieganego Wołomina? 

To było jakieś 2 lat temu. To dzięki tej ekipe tak naprawdę zaczęła się moja poważna przygoda z
bieganiem. Z weekendowego biegacza (40 km miesięcznie) przeszedłem na level w którym  biegam cały tydzień (do 320 km miesięcznie). To w tej grupie poznałem ludzi z tą samą pasją biegania, którzy „ustawili” mnie na prawidłowe tory. Chcę przede wszystkim podziękować za to Pawłowi Kowalczykowi! Nie od dziś wiadomo, że jest to mój biegowy „sensei”. To on nauczył mnie wszystkiego, a zaczął od tak prostych spraw jak wiązanie butów, a skończył na morderczych  interwałach na Huraganie, to tzw. „odcinki” tlenu. To z ekipą Zabieganego wraz z Dariuszem Królem i Arkadiuszem Gurgonem pierwszy raz stanąłem na pudle zajmując I miejsce w konkurencji drużynowej  podczas I Festiwalu Biegowego w Zielonce. Jeszcze raz dziękuje Panowie !

Jakie jest twoje marzenie biegowe?

Moje marzenie biegowe spełniło się tak naprawdę w zeszłym roku i był to pierwszy start w Maratonie (z wynikiem 3:49.24), oraz pierwszy bieg ultra – Ultramaraton Powstańca w Wieliszewie na dystansie 63 km (z wynikiem 6:10:25).  Spełniłem też swoje marzenie uzyskując życiówkę w Półmaratonie Wiązowna w tym roku z czasem 1:33:31. Myślę o tym aby jeszcze raz sprobować powalczyć z maratonem i na pewno pojechać na jakiś bieg górski, szczególnie dla pieknych widoków. Wiadomo, że każdy biegacz ciągle myśli o przesuwaniu swojej granicy wytrzymałości i dystansu, tak samo jest ze mną. Życzę sobie również tego aby nigdy nie mieć kontuzji.

Czy jest coś jeszcze ? 

Tak… Tak naprawdę to marzę o tym aby zaczęła biegać ze mną moja żona Monika.

Jak trenujesz ?

Zawsze staram się zorganizować czas na codzienny bieg i rozpisywać tygodniowe plany biegowe tak aby były różnorodne, bo przecież nie chodzi tylko o „klepanie” kilometrów.  Mój tydzień składa się więc z wybiegań, podbiegów i zbiegów, rytmów, interwałów oraz biegów regeneracyjnych. Żeby nie było, że jestem taki wspaniały to niestety często pomijam  rozciąganie i ćwiczenia wzmacniające i nad tym muszę solidnie popracować. Cały czas walczę również  z wagą.

Z jakiego biegu jesteś najbardziej dumny ?

Najbardziej jestem zadowolony z biegu w Wieliszewie, bo to tam miałem pierwszy raz w życiu kryzys tzw. ścianę na 53 km. Był to bardzo ciężki moment ale zdołałem go przetrwać!  Jestem już zapisany na tegoroczny bieg i mam nadzieje, że po pierwsze: bieg się odbędzie, a po drugie wyrównam tam rachunki z tym dystansem. Kolejnym biegiem jest I Bieg Andrzejkowy Zabieganego Wołomina – gdzie przekroczyłem barierę biegu ze średnim tempem 4:30/km – tam uwierzyłem w siebie i w swoje bieganie!

Kto jest twoim sportowym idolem?

Wszyscy którzy biegają i robią to z zamiłowania, serdecznością i przyjaźnią.

Co powiesz tym, którzy chcą rozpocząć przygodę z bieganiem?

Wszystkim, którzy się wahają powiem tak: ważne, że się ruszysz i zaczniesz truchtać, biegać wtedy już będziesz zwycięzcą, bo za sobą będziesz miał wszystkich „kanapowców”. Nic na siłę i nie dystans się liczy, czy czas na poszczególnym kilometrze. Trzeba swoje odcierpieć, bo na początku są zakwasy, ból nóg, niemoc chodzenia i same negatywy, które później przekształcają się w coś czego nie można opisać słowami w dobrym tego słowa znaczeniu jak np. spadek wagi, lepsze samopoczucie, kontakt z przyrodą, spokojniejsza głowa, inne spojrzenie na otaczający nas świat. Dodatkowo jeśli nie wiesz jak się do tego zabrać, napisz do nas, przyjdź jak tylko będą odwieszone treningi w każdą środę o 18:00 dla początkujących, a wszystko przeżyjesz z nami, przeprowadzimy Cię przez to bezpiecznie tak, że Twoje obawy przekształcą się w satysfakcję i zadowolenie. Potem będę zorganizowane biegi z ekipa Zabieganego Wołomina, które dają frajdę i „kopa” do dalszej pracy nad sobą.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *